Wchodząc na zamknięty dla postronnych gości kampus Uniwersytetu Harvarda, w jego najstarszej części zobaczyłem obóz solidarności ze Strefą Gazy. Harvard Yard, z propalestyńskim miasteczkiem namiotowym i hasłami: „Stop z ludobójstwem!” z jednej strony, i hasłami „przeciw antysemityzmowi” wykrzykiwanymi przez studentów żydowskich przed bramą wejściową przy Harvard Square z drugiej strony, stał się tej wiosny symbolem wolności słowa, a zarazem przestrzenią zderzenia światopoglądowej odmienności.
W eseju pt. „Harwardzki Yard – wolność słowa a idea uniwersyteckiej edukacji” opublikowanym w Forum Akademickim nr. 9 2024 rozważam, jak pogodzić opowieść o ponadczasowych wartościach uniwersyteckiej edukacji z reakcjami studentów na bieżące konflikty.
Arkadiusz Gut
Harwardzki Yard
Wolność słowa a idea uniwersyteckiej edukacji
Wchodząc na zamknięty dla postronnych gości kampus Uniwersytetu Harvarda, w jego najstarszej części zobaczyłem obóz solidarności ze Strefą Gazy. Harvard Yard, z propalestyńskim miasteczkiem namiotowym i hasłami: „Stop z ludobójstwem!” z jednej strony, i hasłami „przeciw antysemityzmowi” wykrzykiwanymi przez studentów żydowskich przed bramą wejściową przy Harvard Square z drugiej strony, stał się tej wiosny symbolem wolności słowa, a zarazem przestrzenią zderzenia światopoglądowej odmienności.
Jak pogodzić opowieść o ponadczasowych wartościach uniwersyteckiej edukacji z reakcjami studentów na bieżące konflikty? Proponuję połączenie intelektualnego wiatru dwóch Noblistek Marii Ressy i Olgi Tokarczuk.
Dwie nieprzenikające się narracje. Mur pozbawiony czułości
Wchodząc na Harvard Yard na początku maja 2024 r., widziałem miasteczko namiotowe i protestujących studentów. Obserwowałem wiece i czytałem transparenty z hasłami: „Stop z ludobójstwem w Gazie!”. Słuchałem przemówień absolwentów podczas ceremonii wręczania dyplomów, słów noblistki Marii Ressy, dziekan Bridget Long i okrzyków: „Let them walk!” podczas marszu w obronie studentów ukaranych dyscyplinarnie za udział w proteście na kampusie. Najwyższy organ zarządzający Harvardu odmówił im bowiem nadania stopni naukowych. Wiedziałem o przesłuchaniach przed Kongresem, na które wezwano rektorów największych uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych.
W dniach ceremonii rozdawania dyplomów i wygłaszania przemówień na Harvard Yard widziałem też, jak protestujący studenci z flagami Autonomii Palestyńskiej mierzą się wzrokiem z rodzinami rozciągającymi flagę Izraela z przyklejonymi zdjęciami masakry z 7 października 2023 r. Wzrok oddawał przepaść, tworzył szczelny mur dzielący przestrzeń na dwie nieprzenikające się narracje.
Szybko się przekonałem, że bieżące sytuacje społeczne, wyborcze konflikty rozniecają debatę o zaangażowaniu uniwersytetów w bieżące sprawy świata i zderzają ją z pragnieniem wolności słowa. Wir wydarzeń wciągnął uniwersytety w kontekst sporu i wymusza ponownie przemyślenie tego, jak zmieścić w jednej przestrzeni opowieść o wartościach, zdolność odpowiedzi na bieżące konflikty z nauczaniem przekraczającym teraźniejszość. Jak spiąć w całość kulturową różnorodność studentów, ich światopoglądowe odmienności i umocnić wiarę w wolność słowa? Taki plan sytuacyjny zastałem na Harwardzkim Yardzie.
Studentka: Walka ze współczesnym kolonializmem
W czasie ceremonii rozdania dyplomów w Harvard Garduate School of Education głos zabrała studentka Aryana Kamelian. Wyszła od przypomnienia wymarłego plemienia Masaczusetów (ang. Massachusetts – stąd nazwa stanu, w którym mieści się Uniwersytet Harvarda), których angielscy najeźdźcy spotkali po swoim przybyciu na tereny dzisiejszego Bostonu. Mówiąc o okrucieństwie kolonializmu, szybko zbudowała pomost do zasadniczej części wypowiedzi: „Dzisiaj my także musimy przeciwstawić się współczesnemu kolonializmowi i powiedzieć, że zgłaszamy wsparcie dla determinacji oraz chęci samostanowienia dla Strefy Gazy. Wyrazić sprzeciw wobec okrucieństwa i ludobójstwa, jakie tam się odbywają”. To wywołało falę aplauzu. Gdy dodała, że Harvard musi odstąpić od czerpania jakichkolwiek profitów ze współczesnego kolonializmu, flagi palestyńskie poszły w górę. W oddali z kolei było widać transparenty z flagą Izraela z napisami o rodzącym się antysemityzmie.
Dziekan: Wolność słowa, neutralność i prywatność
Kluczowe jest to, co się stało po wystąpieniu Aryany Kamelian. Dziekan Bridget Long weszła na podium, uśmiechnęła się i powiedziała: „Wolność słowa jest integralną częścią naszej instytucji”. Znów flagi Autonomii Palestyńskiej powędrowały w górę, a okrzyki o ludobójstwie wypełniły wielki namiot, ustawiony przed Harvard Radcliffe Institute. Druga część wypowiedzi Long jednak mocno ostudziła entuzjazm. Dziekan zaznaczyła, że słowa studentki Kamelian to jej prywatny głos i tego głosu nikt nie będzie uciszał. Dodała jednak stanowczo, że nie jest to głos ani stanowisko instytucji czy społeczności harwardzkiej. Według Long, niebawem po odejściu z urzędu jej głos także należeć będzie do prywatnej obywatelki i będzie mogła ponownie eksponować swoje osobiste poglądy. Jednocześnie wyczuwając sprzeciw i brak aprobaty u młodych słuchaczy, dziekan przypomniała, że jako społeczność i jako instytucja HGSE zablokowała ciężarówkę, prezentującą twarze studentów, którzy podpisali tzw. solidarnościowy pakt propalestyński.
Rektorzy uniwersytetów na dywaniku
Dynamika rozmowy w czasie ceremonii wręczania dyplomów na Harvardzie oddaje trzy zasadnicze komponenty szerokiej i burzliwej dyskusji, która finalizuje się dzisiaj nie tylko w mediach, ale na dobre zagościła również w salach Kapitolu Stanów Zjednoczonych. To właśnie w kontekście rozbudowanych akcji protestacyjnych z okrzykami i hasłami antysemickimi, pojawiającymi się w trakcie stawiania miasteczek namiotowych na uniwersytetach amerykańskich, rozpoczęły się przesłuchania rektorów wielu instytucji naukowych. Jedno z nich przykuło uwagę wszystkich, a mianowicie przesłuchanie i słowa senator E. Stefanik (R-NY) do rektor Uniwersytetu Harvarda, Claudine Gay.
Sedno sporu z rektor Harwardu i przedstawicielami innych uniwersytetów sprowadza się do kwestii, że wszystkie głosy krytykujące Izrael, wedle wielu, w tym senator Stefanik, mają w sobie komponent antysemityzmu i jako takie winny być potępione i nigdy niebronione jako wolność wypowiedzi. W trakcie przesłuchania w Kongresie rektor Harvardu mówi mniej więcej tak: Uniwersytet odrzuca nękanie lub zastraszanie osób ze względu na ich przekonania, i dodaje, że to zobowiązanie obejmuje nawet poglądy, które wielu z nas uważa za nie do przyjęcia lub nawet skandaliczne. Uzupełnia swoją wypowiedź stwierdzeniem: nie karzemy ani nie sankcjonujemy ludzi za wyrażanie takich poglądów. Dziekan HGSE, słuchając wypowiedzi studentki grzmiącej o ludobójstwie dokonywanym przez Izraelczyków, również nie kwestionuje jej wolności słowa, nie krytykuje, nie wyłącza jej mikrofonu. Utrzymuje w mocy zobowiązanie do wolności wypowiedzi. Ale nie potępiając indywidulanej wypowiedzi, nie zatwierdza jej w żaden sposób instytucjonalnie.
Napięcie między neutralnością a zaangażowaniem
Wracając ponownie do głosu senator Stefanik, skierowanego do rektor Harvardu, i biorąc pod uwagę odpowiedź Claudine Gay, słyszymy, że Harvard potępia barbarzyńskie okrucieństwa popełnione przez Hamas, zaś wydalenie studenta, o co dopytuje senator, może odbyć się tylko wtedy, kiedy dochodzi do niedopuszczalnych czynów, czyli kiedy wypowiedź przeradza się w zachowanie. Dociskana, czy słowa o intifadzie nie są przekroczeniem czerwonej linii, Claudine Gay odpowiada dwutorowo, że dla niej osobiście takie słowa są nie do przyjęcia i budzą w niej sprzeciw, ale nawet dalece idące słowa nie niweczą podtrzymywanego zobowiązania do wolności wypowiedzi. To zobowiązanie jest powiązane z neutralnością instytucjonalną. Tak chce się to widzieć, choć jednocześnie istnieje silna presja, aby wydawać oświadczenia w reakcji na teraźniejszość, co też Harvard zrobił ostatnio, zawieszając na maszcie flagę Ukrainy. Czuje się więc napięcie między zachowaniem neutralności a potrzebą wygłaszania sprzeciwu czy opowiadaniem się za określonymi wartościami.
Strategia obrony wolności słowa
W wypowiedziach oficjeli widać też dokładnie, że owe hasła i głosy protestujących studentów chce się traktować jako wyrazy opinii i poglądów, a nie jako wypowiedzi nękające i wyrażające znamiona znęcania się nad kimś. To przemyślana strategia obrony wolności słowa – mówienie, że nie doszło do złamania zasad Harvardu, który przeciwstawia się zastraszaniu i nękaniu.
Co więcej, obroną obejmuje się wypowiadające je osoby. Milczy się zatem o konkretnych osobach, dlatego na liczne pytania senatorów rektorzy uniwersytetów odpowiadają, że nie będą omawiać konkretnych przypadków. Ceną za zobowiązanie do wolności słowa okazała się jednak wymuszona rezygnacja rektor Harvardu ze stanowiska. Ale zobowiązanie do wolności zostaje utrzymane, a głos studentki w czasie Ceremonii Rozdawania Dyplomów w Harvard Garduate School of Education może wciąż brzmieć w uszach słuchaczy.
Zaufanie, wrażliwość, rozmiłowanie – splecione głosy noblistek
Wolności słowa, swobody wyrażania opinii broniła pośrednio również filipińska dziennikarka, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla za 2021 rok, Maria A. Ressa (główna mówczyni w czasie ceremonii), mówiąc: „Protesty dają głos; nie powinny być uciszane”. Odniosła się bezpośrednio do głosu studentów, którzy w swoich wystąpieniach podczas ceremonii rozdania dyplomów na Harvardzie wspominali o trzynastu z nich, pozbawionych stopni naukowych przez Harvard Corporation.
Spróbujmy spojrzeć na debatę na Harwardzkim Yardzie szerzej, niejako jeden most dalej, do czego – jak sądzę – zachęcał głos Ressy. Nawiązując do wolności słowa, Ressa mówiła o czymś, co trzeba uznać za fundamenty tej wolności. Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla wskazywała, że na powrót na pierwszym planie w życiu społecznym trzeba postawić fakty i prawdę: „Bez faktów nie ma prawdy, a bez prawdy nie ma zaufania”. „Zderzając się z ogromną ilością dezinformacji – kontynuowała Ressa – straciliśmy przede wszystkim zaufanie do siebie, bowiem odchodząc od faktów i prawdy utraciliśmy coś, co można nazwać dzieleniem wspólnej rzeczywistości”. Bez dzielenia wspólnej rzeczywistości nie ma mowy o zaufaniu. Zaufanie dokonuje się w horyzoncie wspólnej rzeczywistości. Bez faktów tworzących wspólny horyzont poznawczy i komunikacyjny dochodzi do erozji demokracji wraz z wolnością słowa. Wówczas, jak dodaje, budzą się i nabierają mocy faszystowskie demony.
Emocjonalna wrażliwość w społecznej debacie
Zatrzymując się w tym miejscu, bylibyśmy w połowie drogi. W przekazie Ressy do młodych ludzi było coś więcej. Prawda i fakty budujące zaufanie wymagają jeszcze czegoś subtelnego, a mianowicie „emocjonalnej wrażliwości i uznania polegającego na pozwoleniu sobie na bycie widzianym i poznanym takim, jakim naprawdę się jest, zamiast jakim chciałoby się być”.
Wedle mówczyni „oznacza to bycie otwartym i szczerym w kwestii swoich uczuć, myśli i potrzeb oraz bycie podatnym na emocje i reakcje innych”. Czytam to tak, że mówienie o faktach musi się zacząć od prawdy o sobie samym, czyli od stanu, w którym jesteśmy otwarci na możliwość pokazania siebie takimi, jakimi jesteśmy. Noblistka uważa, że ta prawda o sobie samym otwiera okienko na wpływ innych na nasze życie. Ale tylko szczerość na swój temat jest początkiem przywołania faktów, przez to jest krokiem do zbudowania zaufania. Osadzenie w tak zakreślonej przestrzeni wolnej debaty samo ją ograniczy i nada jej głębszy sens. Są już fakty i jest zaufanie.
Czułość i wielkie idee unoszą się w powietrzu
Odczułem w tym przekazie rodzaj intelektualnego wiatru, który spiął w mojej głowie wypowiedź Ressy z głosem drugiej noblistki, Olgi Tokarczuk. Wielkie idee unoszą się przecież w powietrzu i łączą ze sobą. To, co jedna noblistka (Ressa) nazywa dzieleniem wspólnego świata i zaufaniem oraz potrzebą poddania się wpływowi innych, druga (Tokarczuk) nazywa czułością. Chodzi mi o czułość, którą laureatka Literackiej Nagrody Nobla za 2018 rok określa jako spontaniczną i bezinteresowną. Czułość, która wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Bo czułość – jak pisze Olga Tokarczuk – jest „głębokim przejęciem się drugim bytem” i – co ważne, a co czytamy w kolejnym akapicie – „czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamość”. Dlatego właśnie „jest tym trybem patrzenia, który ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący i współzależny”.
Przy takim zestawieniu wypowiedzi dwóch noblistek można zatem powiedzieć, że wolność słowa musi się zacząć od dzielenia wspólnej rzeczywistości, od faktów, prawdy i zaufania, a jednocześnie musi być to powiązane z takim trybem patrzenia na innych, w którym dostrzegamy, że w naszym życiu jesteśmy współzależni, zatem nasze słowa muszą tę współzależność i zaufanie cementować. Wówczas samorzutnie słowa stają się zawsze za czymś, nigdy przeciwko komuś.
Nie dajmy się zarekwirować przez ekstremizm
Brakuje w tym wszystkim jeszcze jednego elementu. Odnalazłem go w pasjonującym przemówieniu Irvina Scotta, głównego mówcy podczas uroczystości wręczenia dyplomów w HGSE. Mówił on o postawie radykalnej miłości, w którą współczesny młody człowiek musi być wyposażony. A my jako nauczyciele musimy im w tym pomóc. W wielkim skrócie, radykalna miłość to nade wszystko radykalna zdolność słuchania innych. Słuchając innych w trybie czułości i przyjaźni, jak mówił Scott, przekraczamy istniejące między nami różnice, nie dajemy się zarekwirować przez ekstremizm podziałów. Co mnie uwiodło w tym przemówieniu, to zestawienie radykalnej postawy sympatii do innych z radykalną postawą wytrwałego słuchacza. Wytrwałość to kluczowa cnota w edukacji.
Włączmy tryb czułego rozmówcy i wytrwałego słuchacza
Podsumowując, warto zacząć od pasji słuchania, uzbrojenia się w wytrwałość. Radykalizm dezinformacji musi spotkać się z radykalizmem z drugiej strony. Sednem tego radykalizmu ma być postawa słuchacza z wrażliwością i włączonym trybem czułości dostrzegania między nami więzi, podobieństwa oraz tożsamości. Wówczas fakty o nas samych zaczynają tworzyć współdzieloną rzeczywistość, a wraz z nią rodzi się zaufanie. W takiej przestrzeni wolność słowa jest wewnętrznie niejako samorzutnie regulowana, odmienne opinie nie są przeciwko komuś, ale są zawsze za czymś. Poruszają się w przestrzeni faktów, a ich wyrażanie uwzględnia współodczuwanie.
Słuchając wykładów na Harvard Yard, wyłapałem idee krążące w powietrzu po dwóch stronach Atlantyku, płynące z umysłów dwóch wyjątkowych noblistek. Skłoniło mnie to do refleksji nad naszymi uniwersytetami. Zastanawiam się, jak dalece w Polsce kieruje uczącymi taka pasja i siła, aby zaszczepiać studentom opisany radykalizm słuchacza, przywiązanie do prawdy i włączanie trybu czułego rozmówcy, głoszącego z dumą własne opinie, ale i z otwartością na zmianę samego siebie. Nie wiem, czy tak jest. Nie mam jednak wątpliwości, że bez tak nakreślonej edukacji każdy uniwersytet wcześniej czy później odzwierciedli wewnętrznie ów zawieszony w powietrzu mur, który zobaczyłem między osobami trzymającymi flagi Izraela i Palestyny na Harvard Square.
Dr hab. Arkadiusz Gut, profesor na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierownik Katedry Kognitywistyki. Doktor filozofii (KUL) i psychologii (UW). Dwukrotny stypendysta FNP, Fundacji Fulbrighta, Fundacji Batorego. Wielokrotny beneficjent grantów NCN i MNiSW. Prowadzi Fundację Pro Liberis et Arte.